smoczyca wawelska smoczyca wawelska
1854
BLOG

Co z tą szkołą?

smoczyca wawelska smoczyca wawelska Społeczeństwo Obserwuj notkę 108

Moją belferską karierę zaczynałam w jednym z krakowskiech liceów. Nie była to szkoła ze szczytów list rankingowych, ale szkoła o bardzo przyzwoitych standardach nauczania, mimo, że skupiała młodzież z okolicznych osiedli, i nie były to osiedla zasiedlone przez tzw."inteligencję",  a wręcz przeciwnie,w znakomitej większości przez środowiska, gdzie tradycje edukacyjne sięgały co najwyżej dwóch pokoleń. Praca była niełatwa, zwłaszcza, że były to późne lata 80-te,z pełnym rozkwitem komunistycznego ładu i próbach przekonania młodzieży do jego słuszności, w czym ówczesna dyrekcja szkoły próbowała wieść prym pośród okolicznych placówek edukacyjnych.

Miałam jednak szczęście należeć do grupy świeżo przyjętych młodych nauczycieli, która ,zgodnie z naturalnym dla młodych ludzi poszukiwaniem rozrywki, szybko zawiązała relacje towarzyskie i zaczęła spotykać się rozlicznych prywatkach, wycieczkach, a nawet wspólnych wyjazdach wakacyjnych. Kiedy w roku bodajże 1990 w oświacie polskiej nastąpił świeży powiew zmian, natychmiast poczuliśmy ogromną potrzebę wyartykułowania wszelkich naszych frustracji, oczekiwań, ale też pomysłów na nową szkołę. Pamiętam takie jedno spotkanie, podczas którego zaczęliśmy snuć wizje... zupełnie swobodne, rozmarzone , " a co jakby...?". I ktoś, już nie pamiętam kto, zaczął te wizje spisywać, zupełnie jak podczas typowej "burzy mózgów". I tak krok po kroku, w sposób zupełnie spontaniczny, bez wielkiej wiary w możliwość wprowadzenie go w życie, wyprodukowaliśmy kompleksowy projekt nowego liceum, całkowicie niepodobnego do modelu wówczas obowiązującego, niezwykle innowacyjnego i niosącego ze sobą zupenie nowe wartości edukacyjne. Podstawowym założeniem było to przysłowiowe już przeniesienie nacisku z wiedzy encyklopedycznej na kształtowanie umiejętności poszukiwanie i wykorzystania wiedzy w praktyce, wspieranie własnych zainteresowań ucznia i konieczność kreatywnego działania ze strony kadry uczącej. Niby banały- od lat słyszy się o tym, że właśnie tych elementów w szkolnictwie polskim brakuje. 

Mieliśmy ogromne szczęście - nasz projekt, cudem zaaprobowany  przez częściowo bardzo konserwatywną Radę Pedagogiczną, uzyskał zgodę na realizację jako jeden z zaledwie dwunastu zatwierdzony  przez MEN w kolejnym roku szkolnym. Duma nas rozpierała, a szkoła nigdy wcześniej czy potem nie miała tak wielu kandydatów do klas pierwszych. Najwyraźniej trafiliśmy w ogromne zapotrzebowanie na nowy model edukacji. Bardzo wielu nowych uczniów stanowili ci , którzy w przeciwnym wypadku zasililiby poczet uczniów renomowanego V LO czy Nowodworka. Udzielaliśmy wywiadów w prasie i radio. Duzo się o nas mówiło w całym kraju. Trudno opisać entuzjazm z jakim zabraliśmy się do pracy we wrześniu.
 

Ja już dawno z moim pierwszym miejscem pracy się rozstałam. Zresztą kolejne reformy oświaty wprowadzane przez kolejne ekipy rządzące skutecznie zabiły nasz w pocie czoła wypracowany projekt. Jakoś nikt nie pamiętał, żeby to co dawało naprawdę fajne efekty zachować, już nie mówiąc o uszanowaniu naszej ciężkiej pracy. Jednemu z kolegów zaoferowano dobra pracę w CKE, drugi stanął do konkursu na dyrektora szkoły i natychmiast zaczął "tańczyć tak, jak mu zagrali" urzędnicy kuratoryjni, część, w tym ja, przeszła na uczelnie, a ci co zostali, nie mieli siły przciwstawić się "wiatrowi historii". Szkoła znowu jest taką sobie przeciętną szkołą z środka krakowskiego rankingu...

Kiedy patrzę na to co robi obecna ekipa rządząca z modelem szkoły ,którego wprowadzenie zakończyło się dopiero raptem niecałe dwa lata temu, to myślę sobie, że nikt w tym kraju nie chce dobrej edukacji. Edukacja ma być byle jaka i absolutnie pozbawiona idei innowacyjności. Każde myślenie "do przodu"ma być stłumione w zarodku, a efekt ma być jedynie pochodną chęci przekonania młodych ludzi do tego, ze panujący w kraju system jest tym jedynie słusznym. Zupełnie jak wtedy, gdy zaczynałam w latach 80-tych. I pytam się co za przekleństwo ciąży nad polską oświatą, że do zarządzania nią wyznacza sie osoby ,jeśli już najnormalniej w świecie niekompetentne, to na pewno "mierne ale wierne". Rząd  dusz młodych ludzi oddaje sie w ręce ludzi, którzy w sposób skrajnie cyniczny nie są zainteresowani ich rozwojem intelektualnym czy społecznym lub obywatelskim, a jedyne, co się liczy to akceptacjaa ze strony tego-co-wszystko-wie-najlepiej. Minęło 26 lat od zrywu mnie i moich przyjaciół i jesteśmy w punkcie wyjścia... czy to naprawdę o to chodziło w obalaniu starego systemu ? O to, żeby zacząć robić to samo, tylko pod inną nazwą ?

Część wspomnikowa zainspirowana została moją dzisiejszą rozmową z byłym uczniem Alkiem, obecnie prezesem jednego z wiodących polskich portali internetowych, rocznik 91.

staram się być sobą

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo